niedziela, 16 października 2016

Od Subaru do Asury

Promienie wiosennego słońca wdarły się do pokoju, padając prosto na moją twarz. Skrzywiłem się pod wpływem jasnego blasku i wypowiadając pod nosem wiązankę przekleństw, schowałem głowę pod kołdrę. Nie miałem najmniejszej ochoty wstawać. Zarwałem nockę, a kiedy wreszcie udało mi się zasnąć, dzieci w mieszkaniu obok postanowiły zacząć płakać, nie chcąc się uspokoić przez następne kilka godzin. Nienawidziłem tego mieszkania, a właściwie swoich sąsiadów. Przysięgam, że jak tylko zarobię wystarczająco dużo, to wyniosę się stąd na dobre.
Pomimo ogromnej niechęci, podniosłem się z łóżka, prostując obolałe kończyny. Mam dzisiaj dużo do zrobienia, nie mogę przeleżeć całego dnia w łóżku, jeśli chcę zdobyć pieniądze. Szybko się ubrałem i w miarę ogarnąłem.Wyszedłem z domu, uprzednio zamykając drzwi, i spokojnym krokiem ruszyłem w kierunku centrum. Nie musiałem się śpieszyć, moje godziny pracy były niezwykle luźne, a sam kowal jakoś niespecjalnie przejmował się moimi spóźnieniami. No cóż, najwidoczniej zauważył już, że nie ma szans na mnie wpłynąć. Wsunąłem dłonie do kieszeni spodni, skręcając w kolejną uliczkę. Każda z ich wyglądała tak samo, gdyby nie ilość godzin, które zmarnowałem grając tę grę, najprawdopodobniej zgubiłbym się już dawno temu. Żałosne.
- Przepraszam, ale wypadło ci - usłyszałem za sobą czyiś cichy głosik
Odwróciłem się, z obojętnością spoglądając w dół. Stała przede mną średniego wzrostu brunetka, trzymająca w dłoni kopertę z królewską pieczęcią. Uśmiechała się, wyciągając zgubę w moim kierunku. Pochwyciłem przedmiot, sprawdzając czy wszystko jest na swoim miejscu. To niezwykle ważny dokument, który miałem przekazać kowalowi. Najprawdopodobniej zostałbym wylany, gdybym go zgubił. Z jednej strony byłem jej wdzięczny, że to znalazła, jednak nie mogłem dać tego po sobie poznać. Jestem samotnym wojownikiem, który wyzbył się wszystkich uczuć, który pozbył się swojej największej słabości. Ponownie przeniosłem wzrok na dziewczynę. Uśmiechała się, nie do końca wiedząc jak powinna się zachować.
-Dzięki.-rzuciłem beznamiętnie, mając nadzieję, że w ten sposób brunetka się otrząśnie i pójdzie skąd przyszła, niestety bez skutku
Nie ruszyła się nawet o centymetr, można by powiedzieć, że całkowicie wrosła w ziemię.
-Długo jeszcze zamierzasz tak stać? Czekasz na nagrodę? Nawet na to nie licz. Moja niezmierna wdzięczność musi ci wystarczyć.-prychnąłem, wsuwając list do tylnej kieszeni
Usłyszałem cichy warkot w okolicach swojej prawej nogi. Spuściłem wzrok, dopiero teraz zauważając, że brunetka nie była sama. Towarzyszył jej biały lis, wpatrujący się we mnie ze złością. Skrzywiłem się na sam jego widok. Wbrew pozorom lubiłem zwierzęta, ba, nawet bardziej niż ludzi, jednak coś w tym czworonogu nie dawało mi spokoju. Przez chwilę wpatrywaliśmy się w siebie z nieukrywaną zawiścią. Mam wrażenie, że się nie polubimy, jeśli kiedykolwiek przyjdzie nam się jeszcze spotkać. Spojrzałem jeszcze raz w kierunku dziewczyny i bez słowa ruszyłem w swoją stronę. Nie odszedłem daleko, już po chwili usłyszałem za sobą delikatny stukot butów o ceglany chodnik. Odwróciłem głowę i ujrzałem za sobą ową brunetkę i jej czworonożnego towarzysza. Spojrzałem na nią pytająco, chociaż szczerze mówiąc nie bardzo interesowała mnie jej odpowiedź.
-Wygląda na to, że idziemy w tę samą stronę...- powiedziała, wskazując palcem zatłoczone targowisko
Westchnąłem ciężko, przecierając skronie. Jeszcze tego brakowało mi do pełni szczęścia. Mimo tego, nie potrafiłem jej odmówić. Najwidoczniej nie jestem aż taki zły, na jakiego się kreuję. Nie, przestań Subaru. Jesteś samotnikiem, to tylko ten jeden raz.
-Niech ci będzie.-wzruszyłem ramionami, spoglądając przed siebie- Ale to coś trzyma się z dala ode mnie-wskazałem na białą kitę, ocierającą się o łydkę dziewczyny
Nie powiedziała już nic. Ruszyliśmy przed siebie, w ciszy przemierzając kolejne uliczki. Czułem się dość specyficznie, idąc ramię w ramię z innym człowiekiem, nie znając nawet jego imienia. Właśnie, imię.
-Subaru. Mam na imię Subaru.-rzuciłem, wsuwając dłonie do kieszeni.- Ej, nie patrz tak na mnie. Może i nie jestem pieprzonym optymistą, ale dupkiem też nie.

<Asura?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz