sobota, 24 września 2016

Haru CD Shiro

Krążyłem po mieście szukając jakiegoś bogatego przechodnia, który mógłby mi użyczyć parę groszy. Na pewno zwrócę, może w zaświatach, albo w następnym życiu. Tak czy siak jestem spłukany, sypiam w podziemiach na kocu z bandą szczurów, które nadgryzły mi nawet jedyną porządną skórzaną torbę. Ehh.. idę więc dalej rozglądając się po przechodnich, aż w końcu mój wzrok zatrzymuję się na handlarzu, z przypiętym do pasa grubym woreczkiem monet. Przystaję i dokładnie analizuję jak by tu ten woreczek...
W tej samej chwili coś z impetem wali mnie w bok, ledwo co utrzymuję się na nogach. Chwytam bolące ramię i patrzę na osobę która właśnie wjechała wprost we mnie. Czerwone oczy, białe włosy i... zero kasy... nawet nie ma jej z czego obskubać w zamian odszkodowania. Patrzy się na mnie pustym wzrokiem, po czym kręci głową. "Chyba ostro przywaliła albo jest zdrowo szurnięta" myślę. Po paru sekundach braku reakcji macham ręką, może wtedy mnie zauważy. To chyba wyrywa ją z dziwnego stanu w jakim była przed chwilą i zaczyna otwierać usta by coś powiedzieć...
<Shiro?>

wtorek, 20 września 2016

Od Shiro

Przekrzywiłam głowę, nie do końca rozumiejąc to, co próbował mi wytłumaczyć owy mężczyzna.
-Ale...jak to się pan nie zgadza?- zaczęłam dość żywo gestykulować rękami, jakby próbując coś w ten sposób powiedzieć
-Normalnie. Nie i koniec. Kimkolwiek jest twój klient, może zapomnieć o tej dostawie. Gówno mnie obchodzą czyjeś interesy.-splunął i przedarł trzymany w dłoni list
-A..ale..-próbowałam coś powiedzieć, jednak nie potrafiłam.
Westchnęłam z zażenowaniem, wpatrując się w spadające na ziemię kawałki papieru. Moja szansa na zarobienie kilku groszy właśnie odleciała, zostawiając mnie sam, na sam z gburowatym sprzedawcą, który najwidoczniej nie miał ochoty gościć mnie u siebie ani chwili dłużej.
-Na co jeszcze czekasz? Wynocha!- krzyknął i zamachnął się w taki sposób, że gdybym nie zdążyła się odsunąć, najprawdopodobniej dostałabym w twarz
Skinęłam głową, czym prędzej wychodząc z gospody. Zamknęłam za sobą drzwi i zrezygnowana ruszyłam przed siebie. Mijałam kolejne szare kamienice, niewyróżniające się absolutnie niczym, na tle nadgryzionego zębem czasu miasta. Wszystkie budynki wyglądały jakby całkowicie wyblakły, straciły swoje dawne kolory i nawet nie próbowały ich odzyskać. Pogodziły się ze swoim losem. To dość dziwne porównanie, jednak niezwykle przypominały mi one o świecie, z którego przybyłam. Pozbawione woli walki, chęci do zmian...zupełnie jak ludzie, którzy bez zająknięcia oddali swoje życia maszynom, które powinny być nam posłuszne. To naprawdę żałosne, że daliśmy się pokonać czemuś, co sami stworzyliśmy. Chęć zmian, sprowadziła na nas apokalipsę, której nie potrafiliśmy przewidzieć, a kiedy nadeszła- nawet nie staraliśmy się, by ją zatrzymać.
Zatrzymałam się przed dębowymi drzwiami mieszkania. Odetchnęłam głęboko, czując narastający strach. Jak mam wytłumaczyć fakt, iż mężczyzna odmówił, niszcząc przy tym coś, co miałam w razie niepowodzenia dostarczyć z powrotem? Cholera. Założyłam za ucho, wiecznie opadający na twarz kosmyk i pełna obaw, nacisnęłam klamkę, wchodząc do środka.
-Dz...dzień dobry- zaczęłam niepewnie, nawet nie próbując zapuszczać się do wnętrza domu
-Ah! Już jesteś. Jak poszło?- z korytarza wyłonił się niski, piegowaty mężczyzna, trzymający w dłoni butelkę whiskey
-No więc...nie za dobrze.- uśmiechnęłam się nerwowo, drapiąc się z tyłu głowy- Pan Smith on...odmówił.
-Jak to odmówił? Jesteś pewna, że nie da się nic załatwić?- mężczyzna przejechał palcami po koziej bródce, przybierając niespokojny ton głosu
-Tak. Podarł propozycję wymiany...nie mogłam nic zrobić. Ja...-ściszyłam głos do niemal niesłyszalnego szeptu, chowając twarz we włosach
-Podarł?! Nic nie mogłaś zrobić?! Wiesz ile warta była ta wymiana?- jego ton głosu drastycznie się zmienił, brzmiąc teraz wyjątkowo groźnie- Nekromanci...wiedziałem, żeby zatrudnić kogoś porządniejszego.-wymruczał pod nosem, upijając łuk trunku- Zejdź mi z oczu. A o jakiejkolwiek zapłacie możesz zapomnieć.
Kiwnęłam głową i ze spuszczoną głową wyszłam z budynku. Czułam się fatalnie, obrażona i pozbawiona pieniędzy. Jeszcze gorsze w tym wszystkim było to, że najzwyczajniej w świecie wyszłam, nie walcząc o swoje. Poddałam się losowi i odeszłam ze spuszczoną głową. Czym różniłam się teraz od tych, których zwykłam nazywać tchórzami? Których nienawidziłam za to, co zrobili z naszym światem? Wyszłam na zwykłą hipokrytkę, która jest zbyt zajęta szukaniem wad innych, by skupić się na swoich własnych. Rany, jestem naprawdę beznadziejna.
-Tchórz...-delikatny, kobiecy głos wywołał ciarki na niemal całym moim ciele
Odwróciłam się gwałtownie, szukając właścicielki owego głosu, jednak nikogo nie zauważyłam. No tak, duchy. Mogłam się spodziewać, że mając dostęp do moich myśli, któraś z tych niewidzialnych istotek wykorzysta je przeciwko mnie.
-Żałosne...okropne. Poddałaś się w tak ważnym dla ciebie momencie. Naprawdę paskudne. Zaakceptowałaś swój los, tracąc szansę na zarobek.- zjawa kontynuowała, rzucając w moją stronę coraz bardziej dotkliwe komentarze
-Hipokrytka
-Nie potrafię uwierzyć, że ktoś, kto nie potrafi zadbać o siebie ma nad nami władzę.- więcej duchów zaczęło włączać się do "rozmowy", a wypowiadane przez nich słowa raniły coraz bardziej.
-Stop!-krzyknęłam, mając nadzieję, że to w czymkolwiek pomoże- Dajcie mi spokój
-Oh, nagle zaczęłaś się stawiać? Szkoda, że nie zrobiłaś tego kilka minut temu. Wszystko potoczyłoby się inaczej.- odezwał się jakiś chłopak, teatralnie przeciągając niektóre słowa
Przyłożyłam dłonie do uszu, próbując w ten sposób zapobiec wysłuchiwaniu dalszej krytyki, jednak na próżno. Głosy coraz bardziej się nasiliły, odbijając się echem w mojej głowie. Kilka łez spłynęło mi po policzkach, mocząc białe ubranie i sklejając ze sobą pojedyncze kosmyki włosów. Zrobiłam kilka kroków w tył, lekko dygocząc.
-Proszę...zostawcie mnie.-wyszeptałam, próbując powstrzymać cisnące się do oczu łzy
Nie poskutkowało. Nie mogąc już dłużej stać bezczynnie, zaczęłam biec. Nie miałam pojęcia dokąd, próbowałam po prostu uciec najdalej jak tylko potrafiłam, mając nadzieję, że w ten sposób pozbędę się tych okropnych głosów w mojej głowie. Nie widziałam drogi, płynące z oczu łzy, rozmazały obraz do tego stopnia, że wszystko wyglądało jak jedna, szara, niekończąca się smuga.
Nagle poczułam uderzenie, przez które wylądowałam na twardym, betonowym chodniku. Syknęłam z bólu, rozmasowując kolano, które nieco ucierpiało w wyniku całego zdarzenia. Wytarłam łzy rękawem i spojrzałam przed siebie, szukając tego, przez co wylądowałam na ziemi. Nie musiałam długo się rozglądać. Tuż przede mną stał chłopak, niestety wciąż nie widziałam wystarczająco wyraźnie, by móc dokładnie mu się przyjrzeć.
-Ojeju, nasza mała niezdarna Shiro.- znajomy, kobiecy głos znów rozbrzmiewał w mojej głowie, z dezaprobatą cmokając ustami- Czyżbyś oprócz odwagi straciła również wzrok?
Potrząsnęłam energicznie głową, próbując pozbyć się jej z mojego umysłu, jednak bezskutecznie. Zalęgła się tam i za nic nie chciała mnie opuścić.
Pochłonięta swoimi myślami, nie zauważyłam, że chłopak...

<Czekam na odpowiedź x3 >

Nowy członek!

Shiro Avington| 18 lat| Nekromantka| Hoshiko