Krążyłem po mieście szukając jakiegoś bogatego przechodnia, który mógłby
mi użyczyć parę groszy. Na pewno zwrócę, może w zaświatach, albo w
następnym życiu. Tak czy siak jestem spłukany, sypiam w podziemiach na
kocu z bandą szczurów, które nadgryzły mi nawet jedyną porządną skórzaną
torbę. Ehh.. idę więc dalej rozglądając się po przechodnich, aż w końcu
mój wzrok zatrzymuję się na handlarzu, z przypiętym do pasa grubym
woreczkiem monet. Przystaję i dokładnie analizuję jak by tu ten
woreczek...
W tej samej chwili coś z impetem wali mnie w bok, ledwo co utrzymuję się
na nogach. Chwytam bolące ramię i patrzę na osobę która właśnie
wjechała wprost we mnie. Czerwone oczy, białe włosy i... zero kasy...
nawet nie ma jej z czego obskubać w zamian odszkodowania. Patrzy się na
mnie pustym wzrokiem, po czym kręci głową. "Chyba ostro przywaliła albo
jest zdrowo szurnięta" myślę. Po paru sekundach braku reakcji macham
ręką, może wtedy mnie zauważy. To chyba wyrywa ją z dziwnego stanu w
jakim była przed chwilą i zaczyna otwierać usta by coś powiedzieć...
<Shiro?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz